wtorek, 8 listopada 2011

...

Zebrałam się w sobie, żeby napisać COKOLWIEK, żeby nie było, że mnie UFO porwało, czy co. Więc siedzę sobie z Anną nad basenem sącząc Guaranę i zastanawiam się na ile mi jeszcze starczy baterii w laptopie. Tak  czy inaczej chwilowo tu mieszkam i w związku z tym mam przerwę od szkoły. Nie, nie narzekam.

Na przełomie października i listopada urodziny obchodziło czterech moich znajomych z Foz ( w tym trzech wymieńców, tak  trzech wymienców na CZTERECH i zgadnijcie kto ma urodziny w innym terminie?:)) niestety nikt nie kończył lat 15 w związku z tym przyjęcia były najzwyklejsze w świecie z dobrym tortem i pizzą.

 Dostałam paczkę z domu. Tak książkę przeczytałam już dawno i tak mnie naszło, że czuję się fajna, bo piłam matę i terere, o których w swojej książce pisze Cejrowski. Aczkolwiek ciągle czekam na magiczny moment, w którym spotkam Prawdziwych Indian.
Reasumując jakby ktoś mi chciał coś przysłać to błagam niech to będzie książka. Bo jak pytałam w księgarni i książki po angielsku to mi powiedzieli, że nie ma. Późnej kobieta jednak stwierdził, że tak, są, przyszły WCZORAJ.  Wybór straszny, chyba z cztery pozycje i na dodatek drogie jak cholera, więc w końcu  nie kupiłam. A adresu nie podaję, bo końcem listopada zmieniam rodzinę ( plus zaczynam wakacje).

A dzisiaj wstałyśmy z Anną sobie o 5 i zrobiłyśmy śniadanie składające się z arbuza i mango, oby więcej takich posiłków xD A wcześniej wlazłyśmy z Anną do basenu, ale trochę zimnawo było...


A dzisiaj przypominam jest Hug an Exchange Student Day:)
A w czwartek mijają dokładnie trzy miesiące mojego pobytu tutaj:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz