czwartek, 22 września 2011

A życie toczy się dalej...

Tak wiem, wiem długo się nie odzywałam, ale cóż rozleniwiłam sie w tej Brazylii. A może po prostu zawsze taka byłam? Nie wiem.:)

Dzisiaj normalnie padłam z wrażenia. Bo idę do mojej szkoły portugalskiego, a właściwie angielskiego po ćwiczenia, które miał mi skserować nauczyciel. No i powiem szczerze spodziewałam się byle jakich, czarno-białych kopii więc możecie sobie tylko wyobrazić moje zdziwienie, gdy dostałam do ręki KOLOROWE, idealne kopie,  ładnie spięte razem wraz z PŁYTĄ, żebym sobie mogła posłuchać portugalskiej wymowy ( bo mam jej za mało na miejscu xD) i zrobić wszystkie ćwiczenia. Ogólnie byłam mile zaskoczona.

Anna dzisiaj odnalazła krem z filtrem 98 także jak widać tutaj wszystko jest możliwe. Dla kontrastu później zauważyła taki z filtrem 2:) Właściwie to byłyśmy w galerii i jadłyśmy taki pyszny mrożony jogurt, do którego wybierasz sobie trzy składniki. Pomijając cenę ( 9 reais) to był naprawdę dobry.
Mój oczywiście z M&Ms :) Aporpo tu mają M&Ms z białą czekoladą! Sa naprawdę dobre, bo oczywiście nie omieszkałam kupić. W ogóle mają tu mnóstwo dobrych słodyczy. Milion rodzajów hallsów, ja kupiłam dzisiaj marakuja z czekoladą i arbuz z czekoladą. A niektóre pomadki robią sami i można kupić na miejscu, na przykład takie truskawki w czekoladzie. MMmmmm mniam:) A kiedyś jadłam takie szaszłyki z truskawek w czekoladzie, też dobre.

O proszę cukierki na sztuki. Ale za nimi nie przepadam:)
Rotary w Foz zorganizowało jakąś taką giełdę kwiatów pod nazwą Eco Flores czy jakoś tak.  I spędzam tam ostatnio dużo czasu oglądając kwiatki; mają storczyki, które się sadzi bezpośrednio na drzewie. A myśłałam, że one tak same z siebie rosną; i inne palmy:) Tudzież gadając z ludźmi z Rotaractu i Interactu.
-Fala portugues?
-Nao.
-Por que?
No pewnie dlatego, żeby ci na złość zrobić. Oni mnie naprawdę czasem rozbrajają tak, że nie wiem co powiedzieć. Ale i tak umarłam prawie ze śmiechu jak jeden drugiemu tłumaczył na angielski pytanie czy przyjdę na imprezę.I w końcu odpowiedziałam zanim się zapytał, bo nie chciałam patrzyć jak się biedny chłopak męczy:)

No i poszłam na imprezę. Z moją blond koleżanką Anną. Więc było ciekawie, naprawdę. Ale wszyscy wrócili zadowoleni, cali i zdrowi, więc nie było tak źle. Poza tym dowiedziałam się, że jestem really nice i że wszyscy mnie lubią xD Koniecznie trzeba to powtórzyć. Chociaż ja nie wnikam jak dla niektórych skończyło się pływanie w basenie przy 15 stopniach i w deszczu. Bo oczywiście lało:)

Następnego dnia zabrano nas( mnie i Annę, która spała u mnie) na krajoznawczą wycieczkę po okolicy. Więc odwiedziłyśmy Marco das Tres  Fronteiras , czyli miejsce gdzie stykają się ze sobą granice Brazylii, Paragwaju i Argentyny. W sumie nic ciekawego jeszcze to wszystko oddzielają rzeki Iguacu i Parana, ale fajnie, że tam poszłyśmy:) Kupiłam przy okazji kartki. I właśnie wtedy odkryłam, że Rotary w Brazylii jest dosłownie WSZĘDZIE.



Potem wróciłyśmy na lunch do domu ( lasagna, wersja z kurczakiem, dlaczego nie:)) I kontynuowałyśmy wycieczkę, lecz jak na złość większość miejsc była wtedy zamknięta. Ale...

Uśmiechnięty Budda:)
...nie świątynia Buddy:)
Więc pooglądałyśmy tych ich bogów. A potem udałyśmy się zobaczyć....

Tak! Plażę! Bo wyszło na to, ze nawet Foz ma swoją plażę. No w końcu Brazylia słynie ze wspaniałych plaż:)
W ogóle ostatnio odnoszę wrażenie, ze w Foz jest dużo dziwnych rzeczy. Milion różnego rodzaju szkół ( łącznie z francuską i libijską) kościołów różnych religii, największa w Brazylii (  i druga na świecie) zapora wodna Itaipu, co właśnie wyczytałam znaczy śpiew kamieni.

Właśnie usiłuję sobie przypomnieć, co robiłam w poniedziałek i nie pamiętam:P No na pewno byłam w szkole, Bruny nie było, bo pisała jakieś testy na studia w innym mieście.

Taa, a we wtorek zrobiliśmy urodzinową imprezę- niespodziankę dla Leticii, bo obchodziła swoje 16 urodziny:) I było naprawdę fajnie. Grałam w kalambury po portugalsku, brałam udział w karaoke, czego nie skomentuje:) Ale było dobre ciasto oczywiście z tą ichniejszą czekoladą i dużooooo "cukierków"
brigadeiro. Jeśli o nie chodzi to mi szczególnie do gustu przypadły kokosowe, tylko  strasznie słodkie były.

Brigadeiros <3
W każdym razie jeden kolega nie mógł tego przeżyć, że jak mnie częstował to powiedziałam: nao, obrigada, a to przecież znaczy, że umiem mówić po portugalsku. No pewnie, biegle:) A później odbyłam z nim zabawną rozmowę za pośrednictwem koleżanki pt. ja nie mówię po angielsku, a ja po portugalsku to sobie nie pogadamy xD
Ale i tak mnie najbardziej rozwala  jak ktoś do mnie mówi i ja nie rozumiem to ten mi tłumaczy na angielski wszystkie słowa oprócz tego, którego nie zrozumiałam:) często się tak zdarza.

Całą środę spędziłam z moją drugą host mamą, bo musiałyśmy iść na policję i zalegalizować mój pobyt tutaj. Ja nie wiem czego się oni po mnie spodziewają, ale pobrali mi odciski wszystkich palców u rąk:)
No i poznałam chłopaka z Meksyku! Za dużo sobie nie pogadaliśmy, ale dowiedziałam się, że chodzi do jeszcze innej szkoły, więc w tym roku wymieńcy w Foz wyjątkowo są w różnych szkołach:)

I na koniec mojej przydługiej notki mały apel. Jeśli kiedykolwiek wyjedziecie za granicę i założycie rodzinę uczcie swoje dzieci polskiego! Dlatego, że ja poznałam dwie osoby, których CAŁA rodzina była z Polski, a one urodziły się już w Brazylii i jedna z nich nie mówi po polsku nic, a druga ( moja host mama:)) zna tylko kilka słów typu: dzień dobry, do widzenia, mleko, ziemniaki i czy pan zdrów ( tu myślałam, że się zacznę śmiać, ale się powstrzymałam, bo kto teraz tak mówi?:)) Ale pomijając to, to pamiętajcie, że nigdy nie wiadomo, co się może przydać, nawet taki język polski, żeby sobie ze mną normalnie pogadać, a nie na migi:)
No poza tym Ivone była kiedyś w Polsce i spytała się mnie, czy mam muzykę polską tutaj. No w sumie mam, ale nie wiem o co jej chodziło: o Chopina czy co? Bo z tym może być problem:) No nic przekonamy się w listopadzie, albo grudniu jak już zmienię rodzinę.

No cóż, jakbym nie znała Dunki i Niemki to bym była zadowolona ze swojego portugalskiego, bo zaczynam coraz więc rozumieć i czasem też coś powiem:) No ale cóż, niestety je znam i słyszę jak mówią:)

poniedziałek, 12 września 2011

Kraina, w której gąbki rosną na drzewach

Jak wyżej:)
Idę sobie z Silvią i sąsiadką zobaczyć coś tam i nagle widzę takie fajne drzewo z takimi fajnymi owocami ( a raczej nasionami?). No nic idę dalej, podziwiam rzeczkę, jakieś dzikie bananowce z malutkimi zielonymi bananami, patrzę a Silvia stoi i obdziera ten dziwaczny 'owoc' ze skórki, a w środku jest takie coś jak gąbka! Po czym ona stwierdza, że używają tego do mycia. Fajne :D
A myślałam, że naturalne gąbki to pozyskuję się tylko z tych morskich zwierzątek a tu proszę:)

Odwiedziłam Argentynę!
A właściwie sklep wolnocłowy utworzony na pasie ziemi niczyjej pomiędzy Brazylią a Argentyną.Ale pieczątkę mam wbitą do paszportu, także jakby nie było za granicą byłam. Dobra jestem, w jeden miesiąc trzy kraje Ameryki Południowej:)

W niedzielę poza urodzinami mojego host ojca, które obchodziliśmy w brazylijskim stylu przygotowują churrasco, byłam na innym churasco zorganizowanym przez Interact. Także w życiu się tyle nie nagrilowałam co w tą niedzielę:) Wspominałam już, że dobre tu mają ciasta? Bo oczywiście urodziny bez tortu to jak...no nie wiem, brak porównań a tym momencie:) I poznałam dziewczynę z Niemiec z Hamburga. Dziwne jest to, że ona jest tu też już miesiąc, a my nie wiedziałyśmy o jej istnieniu. Czy to zdanie jest poprawne gramatycznie? Aaa my czyli ja i Anna:)

W ogóle przeprowadziłam najdłuższą moją rozmowę po angielsku ( taką, w której to ja mówiłam więcej niż strona przeciwna) z dziewczyną, która mieszka w Foz, pochodzi z Paragwaju i w lutym wyjeżdża na wymianę do Niemiec. Normalnie jestem z siebie dumna;) W każdym razie mówiła, że boi się, że się będzie tam strasznie w oczy rzucać, bo ma ciemne włosy i dość ciemną karnację ( taką typowo latynoską), to ją wyprowadziłam z błędu, że Niemcy wcale nie są wszyscy blondynami. Zresztą ja jako Polka też powinnam być wysoką blondynką z niebieskimi oczami, nie? A nie jestem xD

Nie wiem czemu wszyscy rzucili się nagle na moje przypinki. Więc zamiast wymieniać się z wymieńcami jak to powinnam robić, rozdaję je Brazylijczykom. I są tacy przeszczęśliwi, że w sumie warto:) No i w związku z tymi pinami,które stworzone są z kapsli po piwie, uczyłam dzisiaj ludzi w klasie wymawiać moje nazwisko i nazwę miasta, z którego pochodzę. Dawno się tak nie uśmiałam:P I dalej nie wiem co jest trudnego w wypowiedzeniu tych dwóch nazw, naprawdę. Na końcu wszyscy stwierdzili, że chrząszcz można prościej wypowiedzieć. I nauczyłam Leticię mówić cytryna:)

Poza tym szykuje się koncert Guns n' Roses, haha!

piątek, 9 września 2011

Miesiąc!

Dzisiaj mija miesiąc odkąd przybyłam do Brazylii:)
I co?
I nic.
Za to zostałam cichą wielbicielką smażonych bananów, guarany i pao de queija( takich bułek z serem żółtym, nie wiem jak to do końca nazwać).
O portugalskim lepiej nie mówmy, chociaż odkąd mam lekcje jest coraz lepiej. Także osobiście uważam, że rokuję jakieś szanse na przyszłość:)
Pojawia się możliwość wyjazdu z Interactem gdzieś, więc pewnie się wybiorę. Gdzieś, czyli w obrębie naszego dystryktu, nie za daleko, ale zawsze to inne miasto.
W ogóle od 29 września mamy mieć orientation camp w Foz, także jest dobrze:) Poznamy się w końcu wszyscy:)

W szkole nic ciekawego, poza tym, że nauczyciel matematyki oświecił mnie, że mam w klasie Jacoba( że niby tego za Zmierzchu) a w innej jest Harry Potter. To nic , że blondyn. W sumie blondyn w Brazylii, dziwne trochę. Osobiście uważam, że ten nauczyciel powinien ograniczyć oglądanie telewizję. Ale i tak go lubię:) Chociaż muszę przyznać, że brakuje mi tego dreszczyku emocji przy oddawaniu sprawdzianów z matematyki. Tu pozdrawiam moją klasę, sprawdzian z planimetrii był, czy jeszcze nie?:)

W ogóle wyrabiam sobie zły nawyk, bo ostatnimi czasy sypiam popołudniu. Ale cóż, lepsze to niż spanie na chemii, co uczyniłam ostatnio, jak klasa pisała sprawdzian z tegoż przedmiotu, a ja byłam wybitnie śpiąca, natomiast na zewnątrz panowała wyjątkowo przygnębiająca pogoda. Ale fajne, długaśnie zdanie mi wszyło!:D Jeszcze się trzeba tylko sensu tam doszukać:)

A w ogóle, po przeszło trzech tygodniach w szkole zorientowałam się, że w jednym roczniku mamy dwie klasy, co nam daje 6 klas w szkole, a nie jak cały czas twierdziłam tylko trzy. No cóż, człowiek całe życie się uczy:) 

środa, 7 września 2011

Dzień Niepodległości.

Dzisiaj w Brazylii obchodzony jest Dzień Niepodległość. W związku z czym rano o 10 odbyła się parada, uroczysty przemarsz, nie wiem jak to nazwać. W każdym razie brały w nim udział wszystkie szkoły z Foz, sportowe, taneczne, zwykłe, jakieś kluby, członkowie Capoeira, Kluby Rotary ( wszystkie siedem) plus Rotaract i Interact. Więc ja też się załapałam, kazali mi ubrać koszulkę z Interactu, rotariański blezer i poszłam:)


Najbardziej rzuciła  mi się w oczy trybuna honorowa, na której przebywała władza . Nie wiem czemu, ale mi się to z taką Rosją skojarzyło i przeglądem wojsk:) Bo na końcu oczywiście prezentowały się wszystkie służby, wojsko policja federalna i militarna, straż.
Oczywiście w związku z owym świętem wszystkie zakłady pracy mają wolne:) Szkoda, że to wypadło w środę, bo nie ma długiego weekendu:)
Jutro idę na swoją drugą lekcję portugalskiego. Razem z Anną chodzimy do szkoły języka angielskiego ucząc się tam...portugalskiego:)

Wczoraj moje zebranie Rotary odbywało się w domu jednego z członków i było churrasco, czyli ichniejszy grill. Ale jestem niepocieszona, bo na deser się nie doczekałam :D Za to przeprowadzałam bardzo zaawansowane rozmowy w języku portugalskim. Nawet udało mi się w końcu doprosić o należne mi kieszonkowe:)
Także jeśli chodzi o język: rozumiem....trochę, mówię mało^^ ( czyt. niestety ograniczam się do sim i nao) Ale liczę na to, że będzie tylko lepiej. W końcu jestem tu przecież prawie miesiąc.

Moi drodzy, polscy przyjaciele rozpoczęli już rok szkolny. Życzę wszystkim powodzenia! Doszło do mnie, że niektórzy mają normalnie wpisywane nieobecności do Librusa, więc z ciekawości sprawdziłam. I co się okazało? Ze ja kulturalnie jestem ze wszystkich lekcji zwolniona. Jednak miało się tego porządnego wychowawcę:)

Dzisiaj ponoć do Foz przyjeżdża chłopak z Meksyku. Także będzie już trzech wymieńców w moim mieście:) Aktualnie z niecierpliwością czekam na wiadomość o jakimkolwiek obozie orientacyjnym, dlatego, że osobiście uważam iż wszyscy wymieńcy z naszego dystryktu powinni się w końcu poznać...

A muszę jeszcze dodać, że na koniec parady załapałam się na strajk przeciwko korupcji. Co ciekawe odbywało się na to za wszelką zgodą władz, która nawet nam przyklaskiwała (!).

Aaa, bym zapomniała. Z tego miejsca chciałabym pozdrowić moją brazylijską klasę, która to ostatnio bawiła się w tłumaczenie tego bloga:*
I would like to greet my brazilian class:*
 

Taki panów noszących kosze na głowie i sprzedających jakieś bułeczki można spotkać naprawdę dużo:)

Zapomniałam napisać najważniejszego! Mianowicie jestem na tym zebraniu Rotary i tam jest taki facet, który zawsze to wszystko rozpoczyna. I ja się tak na niego patrzę i myślę sobie, że chyba skądś go znam. I nagle mnie olśniło...! 

Do złudzenia przypomina mojego nauczyciela geografii z Polski!!!  Takie samo spojrzenie, ruchy, ten sam styl mówienia i zachowania i uwaga teraz!.... Takie same sweterki! Naprawdę! Z podwiniętymi rękawami... Jeszcze tylko nie wiem, czy czerwony polar ma:) Kiedyś się go spytam, czy nie jest czasem nauczycielem:)