sobota, 24 grudnia 2011

Meeeeerry Christamas everyoneeeeeeeeeeeee

Wigilii nadszedł już czas..............
A ja za chwilę jadę gdzieś z moją rodzinką. A co najważniejsze to 'gdzieś' znajduję się przy plaży, także ogólnie nie narzekam:) I w ogóle paczka dziś przyszła, idealnie na  święta.
A ja sobie rodzinkę zmieniłam i mieszkam sobie teraz w kondominium, mam siostrę i brata. I basen mam, co nie ukrywam dużo zmieniło w moim  życiu:) Wakacje już się dawno zaczęły, a w styczniu jadę na Northeast, także będziemy podbijać Brazylię z innymi wymieńcami.
Oni tu oczywiście nie obchodzą Wigilii, to przykre. W ogóle większość z nich spędza  święta w hotelach przy plaży. To dziwne. Ale co tam, jeszcze nigdy nie obchodziłam Świąt przy temperaturze 37 stopni, choć dziś jest coś zimnawo, dokładnie 27 :) Więc zobaczymy jak to będzie.
Trzymajcie się tam cieplutko i jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!


Feliz Natal e Ano Novo pra voces i suas familias!!!!!!!!!!!!!!! :*

czwartek, 10 listopada 2011

Włóczymy się z Anną i Izą po centrum handlowym, włazimy to Muffato, cisza, spokój, Iza jak zwykle próbuje wyłudzić od sprzedawczyń darmową próbkę jakieś słodyczy dla nas, bo my to niby z Europy i w ogóle takich rzeczy nie mamy. Ale do czego zmierzam.
Nagle słyszę jakiś dziwny język, w ogóle to chyba go rozumiem, zaraz,zaraz ta pani ewidentnie mówi po....polsku!  No to ja inteligentnie: Dzień dobry:) Babka w śmiech i że ją zaskoczyłam:)
Myślałam, że jest tylko z mężem, ale potem całą grupka się ich uzbierała i co się okazała?
Że jedna pani mieszka w Krakowie, więc szybko padło pytanie o małą wieś pod Krakowem i co? Oczywiście, że kojarzy i jeszcze na basen to takiej jednej szkoły chodzi:) I już wszyscy wiedzą o co chodzi, prawda?
A druga pani stwierdziła, że całe życie mieszkała w Tyńcu, także normalnie byłyśmy sąsiadkami przez Wisłę:) No pod warunkiem, że była tam w tamtym roku też.
W każdym razie strasznie głupio rozmawiało mi się po polsku, a kolejności słów w moich zdaniach nie skomentuje:P


A tak w ogóle to:

Tak, moim drodzy, Święta tuż, tuż!

To znaczy, że wystawy sklepowe pełne są choinek i mikołajów z napisem Feliz Natal, czyli jak każdy już zdążył się domyślić: Wesołych Świąt:)

O proszę, nawet bałwanka mają. To nic, że większość śniegu na oczy nie widziała:)
Poczucie humoru mają, nie?

wtorek, 8 listopada 2011

...

Zebrałam się w sobie, żeby napisać COKOLWIEK, żeby nie było, że mnie UFO porwało, czy co. Więc siedzę sobie z Anną nad basenem sącząc Guaranę i zastanawiam się na ile mi jeszcze starczy baterii w laptopie. Tak  czy inaczej chwilowo tu mieszkam i w związku z tym mam przerwę od szkoły. Nie, nie narzekam.

Na przełomie października i listopada urodziny obchodziło czterech moich znajomych z Foz ( w tym trzech wymieńców, tak  trzech wymienców na CZTERECH i zgadnijcie kto ma urodziny w innym terminie?:)) niestety nikt nie kończył lat 15 w związku z tym przyjęcia były najzwyklejsze w świecie z dobrym tortem i pizzą.

 Dostałam paczkę z domu. Tak książkę przeczytałam już dawno i tak mnie naszło, że czuję się fajna, bo piłam matę i terere, o których w swojej książce pisze Cejrowski. Aczkolwiek ciągle czekam na magiczny moment, w którym spotkam Prawdziwych Indian.
Reasumując jakby ktoś mi chciał coś przysłać to błagam niech to będzie książka. Bo jak pytałam w księgarni i książki po angielsku to mi powiedzieli, że nie ma. Późnej kobieta jednak stwierdził, że tak, są, przyszły WCZORAJ.  Wybór straszny, chyba z cztery pozycje i na dodatek drogie jak cholera, więc w końcu  nie kupiłam. A adresu nie podaję, bo końcem listopada zmieniam rodzinę ( plus zaczynam wakacje).

A dzisiaj wstałyśmy z Anną sobie o 5 i zrobiłyśmy śniadanie składające się z arbuza i mango, oby więcej takich posiłków xD A wcześniej wlazłyśmy z Anną do basenu, ale trochę zimnawo było...


A dzisiaj przypominam jest Hug an Exchange Student Day:)
A w czwartek mijają dokładnie trzy miesiące mojego pobytu tutaj:D

czwartek, 27 października 2011

I am an exchange student

 Znalezione na forum polskiej wymiany międzynarodowej, dodane przez dziewczynę spędzającą 'swój rok' we Francji.

"I am an exchange student.How do you know what is a dream if you never accomplished one? How do you know what is an adventure if you never took part in one? How do you know what is anguish if you never said goodbye to your family and friends with your eyes full of tears? How do you know what is being desperate, if you never arrived in a place alone and could not understand a word of what everyone else was saying? How do you know what is diversity if you never lived under the same roof with people from all over the world? How do you know what is tolerance, if you never had to get used to something different even if you didn’t like it. How do you know what is autonomy, if you never had the chance to decide something by yourself? How do you know what it means to grow up, if you never stopped being a child to start a new course? How do you know what is to be helpless, if you never wanted to hug someone and had a computer screen to prevent you from doing it? How do you know what is distance, if you never, looking at a map, said “I am so far away”? How do you know what is a language, if you never had to learn one to make friends? How do you know what is patriotism, if you never shouted “ I love my country” holding a flag in your hands? How do you know what is the true reality, if you never had the chance to see a lot of them to make one. How do you know what is an opportunity, if you never caught one? How do you know what is pride, if you never experienced it for yourself at realizing how much you have accomplished? How do you know what is to seize the day, if you never saw the time running so fast? How do you know what is a friend, if the circumstances never showed you the true ones. How do you know what is a family, if you never had one that supported you unconditionally? How doyou know what are borders, if you never crossed yours, to see what there was on the other side? How do you know what is imagination, if you never thought about the moment when you would go back home? How do you know the world, if you have never been an exchange student?"

niedziela, 23 października 2011

Asunción, Guns n' Roses

 W ubiegły weekend udałam się na podbijanie stolicy Paragwaju-Asunción. No cóż tak czy inaczej cel był tylko jedny- koncert zespołu Guns n' Roses. Muszę przyznać, że mi się podobało, chociaż nie zapałałam jakąś szczególną miłością do tego państwa, może dlatego, że nie miałam okazji tak naprawdę nic zobaczyć? A szkoda...

W tygodniu jak to w tygodniu chodziłam sobie do szkoły, śpiąc na mniej interesujących lekcjach, tudzież starając się zrozumieć coś na lekcjach gdzie nauczyciele mówią w miarę wolno xD

W piątek bodajże byłam z Anną na zakupach, chociaż i tak naszym głównym celem było zjedzenie truskawek w gorącej czekoladzie:) No przepraszam bardzo kupiłyśmy jeszcze prezent Jose, bo ma urodziny wkrótce. 16. Odnoszę wrażenie, że jestem stara i wszyscy, których poznaję są z rocznika '95. Tu pozdrawiam moją przyszłą klasę xD

Wczoraj byłam na churrasco z Interactem. Nie będę komentować tego, że ostatecznie wylądowałam w basenie, dobrze, że mi chociaż buty pozwolili ściągnąć:) No i ktoś tam miał urodziny to tort przyniósł. W sumie nie wiem kto. I nie pamiętam wszystkich imion. Poza tym po raz pierwszy tu spotkałam się z tym, że ktoś się mnie zapytała jak mam na imię. To było miłe. Zazwyczaj pytają się kogoś innego, albo po prostu wiedzą.

Apropo ostatnio w szkole mówię tam takiemu chlopakowi cześć, a on po portugalsku mówi, że ja się do niego odezwałam. Nie wziął tylko pod uwage tego, że ja rozumiem xD Także potem było dużo śmiechu.

Chociaż i tak nic nie pobije tego jak Leticia zaczęła wymieniać języki jakimi ludzie mówią w klasie i doszła do polskiego i ktoś się pyta: ale czekaj kto tu mówi po polsku? Myślałam , że umrę ze śmiechu. Chyba niektórzy myślą że ja to tylko angielskim władam.

A mój polski rocznik miał pólmetek. Mam nadzieję, że się dobrze bawiliście. Jeszcze nie obczaiłam czy oni tu mają coś takiego:P

Za to wczoraj i  dziś cała Brazylia pisała jakieś testy: podział tak jak my mamy w gimnazjum, ale nie wiem czemu to do końca służy, bo i tak piszą odrębne egzaminy na studia. Swoją drogą to jest normalne u nich, ze piszą testy w niedziele...

W ogóle to ciepło strasznie się robi. I zmieniliśmy czas teraz mam tylko 4 godziny różnicy z Polską. Dzisiaj mnie host ojciec poinformował, że najlepszym polskim piłkarzem jest Lato. ja się tam nie znam, to powiedziałam, że nie wiem:)

Końcem listopada zmieniam rodzinę i przeprowadzam się na drugi koniec miasta, ale ponoć do fajnej dzielnicy. Nie skometnuje faktu, że trzeciej rodziny dalej nie znam...
A ostatnio byłam na zebraniu Rotary i nikt mnie nie poinformował, że się trzeba ładnie ubrać. Dobrze,że nie poszłam  w krótkich spodenkach xD

A mój nauczyciel portugalskiego powiedział mi, że przyprowadzi na zajęcia chłopczyka, którego babci nauczyła polskiego, żebyśmy sobie porozmawiali. Fajnie będzie. Chociaż odnoszę wrażenie, że mam coraz większe trudności z mówieniem po polsku.

A i najważniejsze! Ostatnio miałam sen angielsko-portugalski!!! Jestem z siebie normalnie dumna!:)

Trochę chaotyczny ten post, ale moje życie tu też jest trochę chaotyczne, bo nikt mi nie raczy powiedzieć dzień wcześniej co robimy jutro i o wszystkim dowiaduję się na końcu, ale nie tylko ja tak mam. Zresztą co tam, Brazylia, oni są wyluzowani:)

wtorek, 11 października 2011

Upał...

Przebywałam całe dziesięć minut w klimatyzowanym samochodzie wysiadłam i upał mnie powalił.... A jest 20 i tylko 30 stopni na zewnątrz. Ostatnio się dowiedziałam, że w grudniu tu jest 40-parę stopni także dziękuję bardzo...
Dobrze,  że wszędzie mają klimatyzację, chociaż w sumie takie zmiany temperatur też nie są dobre.

Jutro jest Dzień Dziecka! W związku z tym mamy wolne:) Ale moja kochana dyrektorka stwierdziła, że ciężko pracujemy ( ja to na pewno:)) i mamy wolne do końca tygodnia!

Ten weekend spędziłam w Cascavel i Marindze. W Cascavel byliśmy w piątek, żeby zabrać Silvię i tam spaliśmy. Przy okazji byliśmy na grilu u jakiejś rodziny mojej rodziny:) i jadłam lody kukurydziane. Później spotkałam się z wymieńcami z Belgii i Kanady.Mieliśmy już wracać do domu Silvi, ale co tam zahaczyliśmy jeszcze o dwie 'imprezy'. No cóż, Brazylia:P

Następnego dnia rano pojechaliśmy do Maringi. Tam poznałam znowy jakieś ciotki i wujków. Ale tak na pierwszy rzut oka to Brazylijczycy wcale nie są jakoś wybitnie rodzinni, a przynajmniej moja rodzina. No nic później zabrali mnie do parku i widziałam żółwie,o:

 Zbierało się na burze. Ale to nic, szłyśmy dalej:) I widziałam małpki! W ogóle byłam hardcorem, bo rozmawiałam z takimi dziewczynkami po portugalsku, jakieś kuzynki czy coś. I sześciolatka specjalnie dla mnie policzyła po angielsku do dziesięciu! To było takie słodkie <3
No i idziemy dalej ( jeszcze nie pada) i u nas w parku z reguły można spotkać wiewiórki, a tu:

No cóż, poprzedniego dnia przy ulicy widziałam kapiwarę, także:) A jeszcze wcześniej u mojej koleżanki-kolibra!:)
Zaczęło grzmieć więc ruszyłyśmy ostatecznie do samochodu. Ostatnim punktem wycieczki była najwyższa katedra w Ameryce Południowej:

Hmm...napisałam Ameryce Południowej i właśnie do mnie doszło, ze faktycznie jestem w Ameryce Południowej...No nic, takie moje twórcze przemyślenia. Ale kto by w tamtym roku pomyślał, że będę w Brazylii?

Dobra, potem poszliśmy do galerii handlowej i kupiłam sobie zegarek za całe 5 reais;) I jadłam takie coś:
Dobre to, to tylko słodkie strasznie. I mój tata twierdzi, że to zna, no to pewnie występuję to (zapomniałam nazwy) i w Europie:)

Jutro przyszli wymieńcy z mojego dystryktu piszą test by ostatecznie przekonać się czy i gdzie spędzą kolejny rok. I zawsze są dwa miejsca do Polski, także już wkrótce przekonam się kto spędzi swój wymarzony rok w moim kraju! Ale bardzo mi się podoba to jaki mają stosunek do wyboru kraju:) Najlepsza Europa  ( tu akurat mają rację) więc osoba, która zajmie pierwsze miejsce z reguły jedzie do Francji, później zawsze są Niemcy. I bardzo ciekawe jest to, jakie oni mają zdanie o tym kraju. Bo nam się on kojarzy raczej z zasadami i pracą. A oni twierdzą, że tam żyją bardzo imprezowi ludzie i mówią ładnym (!!!) językiem. Także teraz nie wiem, kto ma rację:)

Ostatnio byłam u koleżanki właśnie z Niemiec i pływałyśmy w basenie! I robiłyśmy brigadeiro i popcorn z cukrem:P A jutro idę do koleżanki ze szkoły i będziemy oglądać Harrego Pottera, także coś dla mnie:)

Ale uwielbiam ich  organizacje. Dzisiaj miałam mieć zebranie Rotary jak co tydzień, ale nie miałam. Dlaczego? Bo jutro jest święto. W sumie nie wiem o co im chodzi, może jakby ktoś chciał gdzieś pojechać to może już dziś wieczorem, bo nie musi iść na zebranie? No nie wiem, w każdym razie wszystko byłoby ok gdyby ktoś mnie o tym poinformował wcześniej.... No ale cóż, Brazylia....

niedziela, 2 października 2011

Cztery dni, dwa dystrykty, ponad 50 wymieńców z 21 krajów...

Tak, tak mowa o naszym orientation camp:)
W tej notce zamieszczę ogólne spostrzeżenia, a następną napiszę o tym, czym się właściwie zajmowaliśmy.
Więc na początek wylądowałam w pokoju z dziewczyną z Tajwanu i Niemiec. I uwaga: DZIEWCZYNA Z TAJWANU BYŁA W ZESZŁYM ROKU W ŻYWCU NA  TKB!!!!!! A tak przynajmniej myślę, bo mówi, ze była w jakimś małym mieście w Polsce w górach ze swoim zespołem tańca folklorystycznego, więc mi na myśl od razu przyszedł Żywiec:)

Anna mi mówi, że jest w pokoju z jakąś Polską więc od razu tam zawędrowałam. I uwaga: jeszcze NIGDY nie miałam takiego problemu z mówieniem po polsku! Nie wspomnę już o szyku zdania, to w ogóle była nie zrozumiałe chyba. Ale cóż w końcu się jakoś dogadałyśmy a Kaja jest bardzo miła, pochodzi z Lublina i mieszka w Toledo ( skąd jest Luiza, która ubiegły rok spędziła w Krakowie).

Potem w końcu odnalazłam Martę. I dawno się tak nie cieszyłam, że kogoś widzę, serio. Nastąpił problem z językiem znowu. I w sumie potem często zdarzało się nam rozmawiać po angielsku, naprawdę. I muszę przyznać to było całkiem naturalne. Niestety po trzech dniach mój problem z polskim odszedł i zaczęłam znowu myśleć po polsku, więc się na angielski musiałam przestawiać, tak źle i tak niedobrze.

Przeprowadziłam szybko ranking na najładniejszy język i tu kolejna nowość. Bo ja całe życie twierdziłam, że francuski wcale nie jest taki ładny jak wszyscy uważają i  ze naprawdę nie wiem czemu wszyscy się nim tak zachwycają. Póki nie usłyszałam dwóch Francuzów rozmawiających ze sobą. Więc francuski zdobył nową fankę w postaci mnie i zajmuje pierwsze miejsce w moim rankingu.

Najlepsi ludzie? Zdecydowanie Meksyk. Chociaż osobiście uważam,że nie powinno się umieszczać w jednym dystrykcie 14 (?) Meksykanów bo to się źle kończy.Ale przyznaję wszyscy są bardzo mili, przyjaźni i otwarci. A jak jeden mi powiedział, że się nie mógł doczekać wymiany, bo chciał bardzo poznać ludzi z Polski ( a w szczególności takie dwie Marty...:)) to już w ogóle zdobyli moje serce.

Apropo dwóch Mart... Tak to było dziwne.
-Skąd jesteś?
-Z Polski.
-Aha, a jak masz na imię?
-Marta.
-Ale jak to? Przecież tamta dziewczyna z Polski ma na imię Marta.
I za każdym razem to samo... To naprawdę było śmieszne. Ale za to mam pewność, że każdy znał dwie Marty z Polski, które dodatkowo chodzą do tej samej szkoły w kraju.

Pewnie wszyscy myślą, że największymi patriotami są Amerykanie. Otóż nieprawda. Przez te dni nie widziałam ani jednej flagi Stanów, nie słyszałam, żeby śpiewali hymn  czy inne pieśni typowe dla ich kraju. Natomiast to co odstawiali Meksykanie przechodzi ludzkie pojęcie. W głowie dalej mi huczy 'Viva Mexico!' a flagę mogłabym namalować z zamkniętymi oczami. Poza tym robili dużo hałasu, śpiewali jakieś piosenki i hymn oczywiście. I byli przeszczęśliwi, że jest ich tutaj aż tylu.

W ogóle to jest bardzo ciekawy naród. Była dziewczyna, która nie mówiła po angielsku ani słowa. Było dwóch chłopaków, którzy mówili tak dobrze, że o jednym z nich myślałam, że jest ze Stanów. Była blondynka i chłopak o niebieskich oczach. Oraz ludzie o typowych meksykańskich rysach twarzy, A na pytanie czy Meksyk jest podobny do Brazylii odpowiadali, że taki sam. Tylko język jest inny, ale bardzo podobny, więc... Jeden chłopak mi powiedział, że różni się tylko pogodą, bo on mieszka na pustyni. To było ciekawe spostrzeżenie.

Poznałam przemiłą dziewczynę z Indonezji, Jenny. No i było fajnie, bo mamy takie same flagi, tylko jej czerwono-biała:)

I gadałam z Samo, Słowakiem po polsku-słowacku. I wszyscy się patrzyli na nas dziwnie i pytali, po jakiemu rozmawiamy. A jak powiedziałam do dziewczyny z Rosji coś po Polsku i ona zrozumiałam to się patrzyła na mnie jak nie wiem co.

Ej nie mogę się powstrzymać przed wypisaniem wszystkich krajów:P
Więc,
Polska x 3
Kanada x 2
USA x 3,4 (?)
Meksyk, za dużo xD
Wenezuela x 1
Finlandia x 1
Niemcy chyba z 10
Austria x 2
Francja x 2
Belgia x 1
Dania x 2
Słowacja x 1
Rosja x 2
Turcja x 4
Indie x 2
Indonezja x 1
Tajwan x 2
Tajlandia x 2
Japonia x 1, szkoda, że ta dziewczyna nie mówiła po angielsku,
Australia x 1
Filipiny x 1, to jest dopiero fajny kraj:)


Poza tym dla większości Brazylia nie była pierwszym wyborem. Spokojnie z 80% chciało jechać do Europy i większość z nich do Niemiec. Jak pytałam dlaczego to mi mówili, że to najbardziej znany kraj z Europy, że mają dużo wycieczek i imprez, ludzie są mili i mają ładny język. W tym momencie ja się przestawałam odzywać na ten temat w ogóle:) Dobrze,że chociaż Bruna chciała jechać do Austrii:)

Tak czy inaczej było super, szkoda tylko, że tak krótko, ale czekamy na następny raz:P

Ale ten wyjazd potwierdził, ze Brazylijczycy są jednak kompletnie nie zorganizowani. Miał być wieczór, podczas którego mieliśmy się przedstawić po portugalsku, nie było. Miał być wieczór talentów, nie było. Jak dla mnie lepiej:P Nasze posiedzenia kończyły się po 1, już widzę takie coś w Polsce, cisza nocna o 22xD Mieliśmy wstawać o 7, dzisiaj wstałam o 9.30:) Żyć nie umierać. I były baaaaaardzo dobre śniadania, w życiu nie zjadłam tyle pao de queija xD I soki ze świeżych owoców i  w ogóle dużo świeżych owoców...Mniam, mniam xD

Dobra kończę moją przydługą notkę, kiedyś wrzucę resztę na temat tego co dokładnie robiliśmy i jak to się stało, że wybraliśmy jedyny zimny i deszczowy dzień na zobaczenie wodospadów:) Chociaż w sumie tego do końca nie wiem:P

czwartek, 22 września 2011

A życie toczy się dalej...

Tak wiem, wiem długo się nie odzywałam, ale cóż rozleniwiłam sie w tej Brazylii. A może po prostu zawsze taka byłam? Nie wiem.:)

Dzisiaj normalnie padłam z wrażenia. Bo idę do mojej szkoły portugalskiego, a właściwie angielskiego po ćwiczenia, które miał mi skserować nauczyciel. No i powiem szczerze spodziewałam się byle jakich, czarno-białych kopii więc możecie sobie tylko wyobrazić moje zdziwienie, gdy dostałam do ręki KOLOROWE, idealne kopie,  ładnie spięte razem wraz z PŁYTĄ, żebym sobie mogła posłuchać portugalskiej wymowy ( bo mam jej za mało na miejscu xD) i zrobić wszystkie ćwiczenia. Ogólnie byłam mile zaskoczona.

Anna dzisiaj odnalazła krem z filtrem 98 także jak widać tutaj wszystko jest możliwe. Dla kontrastu później zauważyła taki z filtrem 2:) Właściwie to byłyśmy w galerii i jadłyśmy taki pyszny mrożony jogurt, do którego wybierasz sobie trzy składniki. Pomijając cenę ( 9 reais) to był naprawdę dobry.
Mój oczywiście z M&Ms :) Aporpo tu mają M&Ms z białą czekoladą! Sa naprawdę dobre, bo oczywiście nie omieszkałam kupić. W ogóle mają tu mnóstwo dobrych słodyczy. Milion rodzajów hallsów, ja kupiłam dzisiaj marakuja z czekoladą i arbuz z czekoladą. A niektóre pomadki robią sami i można kupić na miejscu, na przykład takie truskawki w czekoladzie. MMmmmm mniam:) A kiedyś jadłam takie szaszłyki z truskawek w czekoladzie, też dobre.

O proszę cukierki na sztuki. Ale za nimi nie przepadam:)
Rotary w Foz zorganizowało jakąś taką giełdę kwiatów pod nazwą Eco Flores czy jakoś tak.  I spędzam tam ostatnio dużo czasu oglądając kwiatki; mają storczyki, które się sadzi bezpośrednio na drzewie. A myśłałam, że one tak same z siebie rosną; i inne palmy:) Tudzież gadając z ludźmi z Rotaractu i Interactu.
-Fala portugues?
-Nao.
-Por que?
No pewnie dlatego, żeby ci na złość zrobić. Oni mnie naprawdę czasem rozbrajają tak, że nie wiem co powiedzieć. Ale i tak umarłam prawie ze śmiechu jak jeden drugiemu tłumaczył na angielski pytanie czy przyjdę na imprezę.I w końcu odpowiedziałam zanim się zapytał, bo nie chciałam patrzyć jak się biedny chłopak męczy:)

No i poszłam na imprezę. Z moją blond koleżanką Anną. Więc było ciekawie, naprawdę. Ale wszyscy wrócili zadowoleni, cali i zdrowi, więc nie było tak źle. Poza tym dowiedziałam się, że jestem really nice i że wszyscy mnie lubią xD Koniecznie trzeba to powtórzyć. Chociaż ja nie wnikam jak dla niektórych skończyło się pływanie w basenie przy 15 stopniach i w deszczu. Bo oczywiście lało:)

Następnego dnia zabrano nas( mnie i Annę, która spała u mnie) na krajoznawczą wycieczkę po okolicy. Więc odwiedziłyśmy Marco das Tres  Fronteiras , czyli miejsce gdzie stykają się ze sobą granice Brazylii, Paragwaju i Argentyny. W sumie nic ciekawego jeszcze to wszystko oddzielają rzeki Iguacu i Parana, ale fajnie, że tam poszłyśmy:) Kupiłam przy okazji kartki. I właśnie wtedy odkryłam, że Rotary w Brazylii jest dosłownie WSZĘDZIE.



Potem wróciłyśmy na lunch do domu ( lasagna, wersja z kurczakiem, dlaczego nie:)) I kontynuowałyśmy wycieczkę, lecz jak na złość większość miejsc była wtedy zamknięta. Ale...

Uśmiechnięty Budda:)
...nie świątynia Buddy:)
Więc pooglądałyśmy tych ich bogów. A potem udałyśmy się zobaczyć....

Tak! Plażę! Bo wyszło na to, ze nawet Foz ma swoją plażę. No w końcu Brazylia słynie ze wspaniałych plaż:)
W ogóle ostatnio odnoszę wrażenie, ze w Foz jest dużo dziwnych rzeczy. Milion różnego rodzaju szkół ( łącznie z francuską i libijską) kościołów różnych religii, największa w Brazylii (  i druga na świecie) zapora wodna Itaipu, co właśnie wyczytałam znaczy śpiew kamieni.

Właśnie usiłuję sobie przypomnieć, co robiłam w poniedziałek i nie pamiętam:P No na pewno byłam w szkole, Bruny nie było, bo pisała jakieś testy na studia w innym mieście.

Taa, a we wtorek zrobiliśmy urodzinową imprezę- niespodziankę dla Leticii, bo obchodziła swoje 16 urodziny:) I było naprawdę fajnie. Grałam w kalambury po portugalsku, brałam udział w karaoke, czego nie skomentuje:) Ale było dobre ciasto oczywiście z tą ichniejszą czekoladą i dużooooo "cukierków"
brigadeiro. Jeśli o nie chodzi to mi szczególnie do gustu przypadły kokosowe, tylko  strasznie słodkie były.

Brigadeiros <3
W każdym razie jeden kolega nie mógł tego przeżyć, że jak mnie częstował to powiedziałam: nao, obrigada, a to przecież znaczy, że umiem mówić po portugalsku. No pewnie, biegle:) A później odbyłam z nim zabawną rozmowę za pośrednictwem koleżanki pt. ja nie mówię po angielsku, a ja po portugalsku to sobie nie pogadamy xD
Ale i tak mnie najbardziej rozwala  jak ktoś do mnie mówi i ja nie rozumiem to ten mi tłumaczy na angielski wszystkie słowa oprócz tego, którego nie zrozumiałam:) często się tak zdarza.

Całą środę spędziłam z moją drugą host mamą, bo musiałyśmy iść na policję i zalegalizować mój pobyt tutaj. Ja nie wiem czego się oni po mnie spodziewają, ale pobrali mi odciski wszystkich palców u rąk:)
No i poznałam chłopaka z Meksyku! Za dużo sobie nie pogadaliśmy, ale dowiedziałam się, że chodzi do jeszcze innej szkoły, więc w tym roku wymieńcy w Foz wyjątkowo są w różnych szkołach:)

I na koniec mojej przydługiej notki mały apel. Jeśli kiedykolwiek wyjedziecie za granicę i założycie rodzinę uczcie swoje dzieci polskiego! Dlatego, że ja poznałam dwie osoby, których CAŁA rodzina była z Polski, a one urodziły się już w Brazylii i jedna z nich nie mówi po polsku nic, a druga ( moja host mama:)) zna tylko kilka słów typu: dzień dobry, do widzenia, mleko, ziemniaki i czy pan zdrów ( tu myślałam, że się zacznę śmiać, ale się powstrzymałam, bo kto teraz tak mówi?:)) Ale pomijając to, to pamiętajcie, że nigdy nie wiadomo, co się może przydać, nawet taki język polski, żeby sobie ze mną normalnie pogadać, a nie na migi:)
No poza tym Ivone była kiedyś w Polsce i spytała się mnie, czy mam muzykę polską tutaj. No w sumie mam, ale nie wiem o co jej chodziło: o Chopina czy co? Bo z tym może być problem:) No nic przekonamy się w listopadzie, albo grudniu jak już zmienię rodzinę.

No cóż, jakbym nie znała Dunki i Niemki to bym była zadowolona ze swojego portugalskiego, bo zaczynam coraz więc rozumieć i czasem też coś powiem:) No ale cóż, niestety je znam i słyszę jak mówią:)

poniedziałek, 12 września 2011

Kraina, w której gąbki rosną na drzewach

Jak wyżej:)
Idę sobie z Silvią i sąsiadką zobaczyć coś tam i nagle widzę takie fajne drzewo z takimi fajnymi owocami ( a raczej nasionami?). No nic idę dalej, podziwiam rzeczkę, jakieś dzikie bananowce z malutkimi zielonymi bananami, patrzę a Silvia stoi i obdziera ten dziwaczny 'owoc' ze skórki, a w środku jest takie coś jak gąbka! Po czym ona stwierdza, że używają tego do mycia. Fajne :D
A myślałam, że naturalne gąbki to pozyskuję się tylko z tych morskich zwierzątek a tu proszę:)

Odwiedziłam Argentynę!
A właściwie sklep wolnocłowy utworzony na pasie ziemi niczyjej pomiędzy Brazylią a Argentyną.Ale pieczątkę mam wbitą do paszportu, także jakby nie było za granicą byłam. Dobra jestem, w jeden miesiąc trzy kraje Ameryki Południowej:)

W niedzielę poza urodzinami mojego host ojca, które obchodziliśmy w brazylijskim stylu przygotowują churrasco, byłam na innym churasco zorganizowanym przez Interact. Także w życiu się tyle nie nagrilowałam co w tą niedzielę:) Wspominałam już, że dobre tu mają ciasta? Bo oczywiście urodziny bez tortu to jak...no nie wiem, brak porównań a tym momencie:) I poznałam dziewczynę z Niemiec z Hamburga. Dziwne jest to, że ona jest tu też już miesiąc, a my nie wiedziałyśmy o jej istnieniu. Czy to zdanie jest poprawne gramatycznie? Aaa my czyli ja i Anna:)

W ogóle przeprowadziłam najdłuższą moją rozmowę po angielsku ( taką, w której to ja mówiłam więcej niż strona przeciwna) z dziewczyną, która mieszka w Foz, pochodzi z Paragwaju i w lutym wyjeżdża na wymianę do Niemiec. Normalnie jestem z siebie dumna;) W każdym razie mówiła, że boi się, że się będzie tam strasznie w oczy rzucać, bo ma ciemne włosy i dość ciemną karnację ( taką typowo latynoską), to ją wyprowadziłam z błędu, że Niemcy wcale nie są wszyscy blondynami. Zresztą ja jako Polka też powinnam być wysoką blondynką z niebieskimi oczami, nie? A nie jestem xD

Nie wiem czemu wszyscy rzucili się nagle na moje przypinki. Więc zamiast wymieniać się z wymieńcami jak to powinnam robić, rozdaję je Brazylijczykom. I są tacy przeszczęśliwi, że w sumie warto:) No i w związku z tymi pinami,które stworzone są z kapsli po piwie, uczyłam dzisiaj ludzi w klasie wymawiać moje nazwisko i nazwę miasta, z którego pochodzę. Dawno się tak nie uśmiałam:P I dalej nie wiem co jest trudnego w wypowiedzeniu tych dwóch nazw, naprawdę. Na końcu wszyscy stwierdzili, że chrząszcz można prościej wypowiedzieć. I nauczyłam Leticię mówić cytryna:)

Poza tym szykuje się koncert Guns n' Roses, haha!

piątek, 9 września 2011

Miesiąc!

Dzisiaj mija miesiąc odkąd przybyłam do Brazylii:)
I co?
I nic.
Za to zostałam cichą wielbicielką smażonych bananów, guarany i pao de queija( takich bułek z serem żółtym, nie wiem jak to do końca nazwać).
O portugalskim lepiej nie mówmy, chociaż odkąd mam lekcje jest coraz lepiej. Także osobiście uważam, że rokuję jakieś szanse na przyszłość:)
Pojawia się możliwość wyjazdu z Interactem gdzieś, więc pewnie się wybiorę. Gdzieś, czyli w obrębie naszego dystryktu, nie za daleko, ale zawsze to inne miasto.
W ogóle od 29 września mamy mieć orientation camp w Foz, także jest dobrze:) Poznamy się w końcu wszyscy:)

W szkole nic ciekawego, poza tym, że nauczyciel matematyki oświecił mnie, że mam w klasie Jacoba( że niby tego za Zmierzchu) a w innej jest Harry Potter. To nic , że blondyn. W sumie blondyn w Brazylii, dziwne trochę. Osobiście uważam, że ten nauczyciel powinien ograniczyć oglądanie telewizję. Ale i tak go lubię:) Chociaż muszę przyznać, że brakuje mi tego dreszczyku emocji przy oddawaniu sprawdzianów z matematyki. Tu pozdrawiam moją klasę, sprawdzian z planimetrii był, czy jeszcze nie?:)

W ogóle wyrabiam sobie zły nawyk, bo ostatnimi czasy sypiam popołudniu. Ale cóż, lepsze to niż spanie na chemii, co uczyniłam ostatnio, jak klasa pisała sprawdzian z tegoż przedmiotu, a ja byłam wybitnie śpiąca, natomiast na zewnątrz panowała wyjątkowo przygnębiająca pogoda. Ale fajne, długaśnie zdanie mi wszyło!:D Jeszcze się trzeba tylko sensu tam doszukać:)

A w ogóle, po przeszło trzech tygodniach w szkole zorientowałam się, że w jednym roczniku mamy dwie klasy, co nam daje 6 klas w szkole, a nie jak cały czas twierdziłam tylko trzy. No cóż, człowiek całe życie się uczy:) 

środa, 7 września 2011

Dzień Niepodległości.

Dzisiaj w Brazylii obchodzony jest Dzień Niepodległość. W związku z czym rano o 10 odbyła się parada, uroczysty przemarsz, nie wiem jak to nazwać. W każdym razie brały w nim udział wszystkie szkoły z Foz, sportowe, taneczne, zwykłe, jakieś kluby, członkowie Capoeira, Kluby Rotary ( wszystkie siedem) plus Rotaract i Interact. Więc ja też się załapałam, kazali mi ubrać koszulkę z Interactu, rotariański blezer i poszłam:)


Najbardziej rzuciła  mi się w oczy trybuna honorowa, na której przebywała władza . Nie wiem czemu, ale mi się to z taką Rosją skojarzyło i przeglądem wojsk:) Bo na końcu oczywiście prezentowały się wszystkie służby, wojsko policja federalna i militarna, straż.
Oczywiście w związku z owym świętem wszystkie zakłady pracy mają wolne:) Szkoda, że to wypadło w środę, bo nie ma długiego weekendu:)
Jutro idę na swoją drugą lekcję portugalskiego. Razem z Anną chodzimy do szkoły języka angielskiego ucząc się tam...portugalskiego:)

Wczoraj moje zebranie Rotary odbywało się w domu jednego z członków i było churrasco, czyli ichniejszy grill. Ale jestem niepocieszona, bo na deser się nie doczekałam :D Za to przeprowadzałam bardzo zaawansowane rozmowy w języku portugalskim. Nawet udało mi się w końcu doprosić o należne mi kieszonkowe:)
Także jeśli chodzi o język: rozumiem....trochę, mówię mało^^ ( czyt. niestety ograniczam się do sim i nao) Ale liczę na to, że będzie tylko lepiej. W końcu jestem tu przecież prawie miesiąc.

Moi drodzy, polscy przyjaciele rozpoczęli już rok szkolny. Życzę wszystkim powodzenia! Doszło do mnie, że niektórzy mają normalnie wpisywane nieobecności do Librusa, więc z ciekawości sprawdziłam. I co się okazało? Ze ja kulturalnie jestem ze wszystkich lekcji zwolniona. Jednak miało się tego porządnego wychowawcę:)

Dzisiaj ponoć do Foz przyjeżdża chłopak z Meksyku. Także będzie już trzech wymieńców w moim mieście:) Aktualnie z niecierpliwością czekam na wiadomość o jakimkolwiek obozie orientacyjnym, dlatego, że osobiście uważam iż wszyscy wymieńcy z naszego dystryktu powinni się w końcu poznać...

A muszę jeszcze dodać, że na koniec parady załapałam się na strajk przeciwko korupcji. Co ciekawe odbywało się na to za wszelką zgodą władz, która nawet nam przyklaskiwała (!).

Aaa, bym zapomniała. Z tego miejsca chciałabym pozdrowić moją brazylijską klasę, która to ostatnio bawiła się w tłumaczenie tego bloga:*
I would like to greet my brazilian class:*
 

Taki panów noszących kosze na głowie i sprzedających jakieś bułeczki można spotkać naprawdę dużo:)

Zapomniałam napisać najważniejszego! Mianowicie jestem na tym zebraniu Rotary i tam jest taki facet, który zawsze to wszystko rozpoczyna. I ja się tak na niego patrzę i myślę sobie, że chyba skądś go znam. I nagle mnie olśniło...! 

Do złudzenia przypomina mojego nauczyciela geografii z Polski!!!  Takie samo spojrzenie, ruchy, ten sam styl mówienia i zachowania i uwaga teraz!.... Takie same sweterki! Naprawdę! Z podwiniętymi rękawami... Jeszcze tylko nie wiem, czy czerwony polar ma:) Kiedyś się go spytam, czy nie jest czasem nauczycielem:)

 


poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Grad!
Grad w Brazylii!!!
I mój host ojciec właśnie przybiegł i chciał, żebym poszła zobaczyć, tu cytat: ice rock^^ Uwielbiam go!:)

♥ Cataratas do Iguaçu ♥

Dzisiaj mija dokładnie rok od momentu, gdy pierwszy raz przekroczyłam próg Radosnej. Ta takie...no nie wiem jakie.
Się mi zebrało na wspomnienia:)


Byłam wczoraj na wodospadach!!! Na prawdę warto tu było przyjechać choćby po to, żeby je zobaczyć na żywo.




Widok zapierający dech w piersi. Liczę na to, że odwiedzę je jeszcze parę razy. Pewnie jak będziemy mieć orientation camp z innym wymieńcami.


Dzisiaj doszłam do wniosku, że najbardziej denerwującą rzeczą w Brazylii są spóźniający ludzie. Spotkanie miało się zacząć o 17.30, więc koło 17.45 wyszłyśmy  z domu, na miejscu byłyśmy pięć minut później i co? I tak nie było wszystkich ludzi... Poza tym progi zwalniające. Ja się cieszę, że drogi nie są dziurawe, ale mogło by się obyć  bez nich przed KAŻDYM skrzyżowaniem...

I klimatyzacja...Ogrzewania nie mają, ale klimatyzacja jest wszędzie. I nie wiadomo jak się ubrać, bo wychodzisz z domu i jest 30 stopni, a w szkole 20 i można zamarznąć...
Ale podoba mi się to, że jak rano wstaję to pierwszy raz od niepamiętnych czasów jest mi ciepło i nie trzęsę się z zimna:)

piątek, 26 sierpnia 2011

Nie wiem w jakim celu, ale dzisiaj zostałam przedstawiona całej obsłudze sklepu, w którym pracuje moja host mama. I zaszpanowałam swoim portugalskim mówiąc ile mam lat:) Nawet znalazł się jeden chłopak, który coś tam mówił po angielsku, Zapytał się mnie, czy mi się podoba w Brazylii, po czym stwierdził, że mój angielski jest bardzo dobry i sobie poszedł:) No cóż, z tym angielskim to było so cute jak to tutaj wszyscy mówią. Nie ogarniam tylko jednego: dlaczego wszyscy pytają się mnie, czy poznałam tutaj jakiś miłych, fajnych, ładnych etc chłopców? o.O Chyba bardziej powinno ich interesować jaka pogoda jest w Polsce i czy faktycznie mamy śnieg, a nie.

W szkole nic ciekawego. Udaję, że rozumiem co nauczyciele mówią. Ale nie jest źle, bo książkę czytam tylko na hiszpańskim, portugalskim( ale tylko na gramatyce i literaturze, na tworzeniu własnych tekstów już słucham:)) psychologii/socjologii, biologii i sztuce( ale tę mamy tylko raz w tygodniu) także nie jest źle i z tego wynika, że nauczyciele prowadzą lekcje dość ciekawie.

Dzisiaj miejsce miała fajna scenka. Idę z Bruną zanieść jakieś papiery do dyrektorki. Wchodzimy do gabinetu. Cześć, cześć, co słychać, całus w policzek itd. Już widzę, jak na powitanie ktoś całuje moją polską dyrektorkę. To by było komiczne, albo tragiczne, zależy jak spojrzeć na konsekwencje:) Dlatego właśnie ich lubię, z szacunkiem, ale bardziej na luzie. To nie głupie rozwiąznia.

Bruna ma dzisiaj jakąś imprezę ze szkoły w klubie, w związku z czym wybieram się tam z nią. Wieczorkiem, albo nocą jak kto woli. Pozwolono mi nawet zaprosić Annę z Danii, co jest dobrym rozwiązaniem, bo ona NA PEWNO mówi po angielsku.

W ogóle przyjechała Silvia, moja druga host siostra. W związku z czym liczę, że w końcu pójdziemy na wodospady, bo pogoda zrobiła się normalna (25-28 stopni). Albo gdzieś:)

Właśnie zajadam sobie takie dobre, ciepłe bułeczki z serem żółtym w środku. Ponoć to ma jakąś nazwę, ale nie pamiętam jaką.Trzeba przyznać jedzenie tu mają dobre, nie to co u nas na stołówce^^ Zresztą tu obiadów w szkole nie jadają, bo kończy się ona o 12-13.

W ogóle to tutaj na nowo polubiłam fizykę. Proponuję tego nauczyciela przenieś do nas i wtedy nikt nie miałby z niczym problemów, a ja byłabym zadowolona z wychowawstwa. Swoją drogą ciekawe, czy oni tu mają jakiegoś wychowawcę. Albo jak im w ogóle obecność sprawdzają, czy coś. Bo jakoś dzienników to tu nie widziałam. I nie, nie mają librusa xD
Haha, apropo pan od biologii zapomniał dzisiaj hasła do laptopa, co też było ciekawe.

Odnoszę wrażenie jakbym wcale nigdzie nie wyjechała, tylko ktoś wziął mnie i przeniósł do innego kraju, ale życie toczy się tak samo. Szkoła, jeść, spać, książki i tak w kółko. No tylko nikt tu po polsku nie mówi i w szkole się obijam, a poza tym wszystko tak samo. Ludzie tacy sami, klasa podzielona na grupy.

O właśnie to jest ciekawe, wyróżniłam kilka grup:
  • indywidualność spod okna. Siedzą sami, niby się z wszystkimi kolegują. Jeden ładnie maluję, na prawdę ładnie, muszę go poprosić, żeby mi kiedyś coś namalował. Póki co ze sobą nie rozmawiamy, bo powiedział, że się mam uczyć portugalskiego,a nie gadać po angielsku, więc milczymy:) Chłopak, który był 3 w kraju w olimpiadzie fizycznej o.O tak, tak to jest dopiero coś. Chłopak, który wydaje mi się jest trochę kujonem. Kolejny, który w ogóle żyje w jakimś innym świecie. Sami chłopcy, nie zwróciłam na to wcześniej uwagi:)
  • Rząd środkowy, podwójne ławki. Ja z Leticią:) Na prawdę świetna i bardzo miłą dziewczyna. Para w postaci dziewczyny z Japonii i chłopaka też trochę outsidera. I pierwsza ławka dwóch kolegów odnoszę wrażenie, że są przyjaciółmi od urodzenia. Dziewczyna z Chin, jak zobaczyłam, że czyta książkę po chińsku to się przestraszyłam:) Bardzo miła, ale raczej trzyma się sama.
  • Rząd pod ścianą. Pierwsza ławka dwie przyjaciółki. Te w sumie trzymają się ze wszystkimi. Potem mamy trzy dziewczyny, które jako jedyne prawie w ogóle nie utrzymują kontaktów z innymi z klasy. Poza pożycz mi ołówek. Dwie przyjaciółki. Dziewczyna, która tworzy arcydzieła na ławce:) często siedzi z takim chłopakiem, który wyraźnie miejsca nigdzie nie zagrzał, ale pasuje mi do tych spod okna, po też raczej z nikim się nie trzyma.
Trzeba dodać, że oni tak czy inaczej zmieniają miejsca cały czas i czasem trudno się połapać. Ja spędzam czas z Leticią i dziewczynami z rzędu spod ściany. Chociaż ja tam raczej jestem wspólną własnością klasy, także nie biorę udziału w podziałach:)

Ludzie nie chcą uwierzyć mi, że mam 17 lat. Dają mi max. 15:) A ja nie narzekam:) No fakt  tutaj ludzie 17-letni wyglądają na 20, a ja długo myślałam, ze prezydent Interactu Alana jest starsza ode mnie o rok, ostatecznie  okazało się,  że jest młodsza o dwa lata...


poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Uwielbiam ich!
Okazało się, że ludzie mają TAKIE SAME problemy.
Wszędzie!
Na całym świecie,
IDENTYCZNE jak ja.

Tylko, że oni ze sobą rozmawiają,
ale to nie ważne.


" so cute and so handsome"
haha, nie mogę opanować napadu śmiechu.

Młodzi ludzi są WSZĘDZIE tacy sami.





A tu ciągle pada*
 i jest niemożliwie zimno.

Mam propozycję dla polskich szkół: zlikwidujmy szatnie!
I niech każdy nauczyciel maże po sobie tablicę,o!
Da się? Jak widać w Brazylii się da!

:D




*
Ciągle pada! Asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby,
Mokre niebo się opuszcza coraz niżej,
żeby przejrzeć się w marszczonej deszczem wodzie. A ja?
A ja chodzę desperacko i na przekór wszystkim moknę,
Patrzę w niebo, chwytam w usta deszczu krople,
patrzą na mnie rozpłaszczone twarze w oknie, to nic.

Ciągle pada! Ludzie biegną, bo się bardzo boją deszczu,
Stoją w bramie, ledwie się w tej bramie mieszcząc,
ludzie skaczą przez kałuże na swej drodze. A ja?
A ja chodzę, nie przejmując się ulewą ani spiesząc,
Czując jak mi krople deszczu usta pieszczą,
ze złożonym parasolem idę pieszo, o tak!

Ciągle pada, alejkami już strumienie wody płyną,
Jakaś para się okryła peleryną,
przyglądając się jak mokną bzy w ogrodzie. A ja?
A ja chodzę w strugach wody, ale z czołem podniesionym,
Żadna siła mnie nie zmusza i nie goni,
idę niby zwiastun burzy z kwiatkiem w dłoni, o tak.

Ciągle pada, nagle ogniem otworzyły się niebiosa,
Potem zaczął deszcz ulewny siec z ukosa,
liście klonu się zatrzęsły w wielkiej trwodze. A ja?
A ja chodzę i niestraszna mi wichura ni ulewa,
Ani piorun, który trafił obok drzewa,
słucham wiatru, który wciąż inaczej śpiewa.

:):):)
Tchau!


niedziela, 21 sierpnia 2011

Interact

Zimy niestety ciąg dalszy. Nie żebym miała coś przeciwko temu, ale tu jest 10 stopni na zewnątrz, co po krótkiej kalkulacji daje nam 10 stopni w mieszkaniu....Czyli można zamarznąć... Nawet w Polsce nie spałam pod dwoma kołdrami, narzutą i dwoma kocami:)

Miałam dzisiaj iść na wodospady, ale ze względu na pogodę to wątpię, czy gdzieś wyjdziemy.

Wczoraj byłam na spotkaniu Interactu. Podoba mi się to, tylko czekam na magiczny moment, kiedy w końcu zrozumiem cokolwiek. Chociaż jakoś się ostatnio dogadałam z dziewczyną, która nie mówi po angielsku, więc nie jest tak źle. Poznałam kilka osób z Niemiec, nie do końca zrozumiałam, co oni tu robią, ale jedna dziewczyna też jest chyba na wymianie, tylko w mieście obok. Na koniec jakaś dziewczyna miała  urodziny to złożyliśmy jej życzenia i zaśpiewaliśmy sto lat, wszyscy klaskali podczas śpiewania, jakaś tutejsza tradycja:)

W piątek miałam iść z dziewczynami z klasy do kina na Harrego Pottera, ale ostatecznie wylądowałyśmy na kręglach. Muszę się pochwalić, że mimo mojego debiutu w tym sporcie już za pierwszym razem udało mi się zbić 7 kręgli;) Poza tym jestem zafascynowana ich sokami. Jeśli w restauracji zamówisz jakiś sok to jest on wyciskany ze świeżych owoców. A i pizza jaką nam zaserwowali była podzielona na wiele małych kawałeczków, co likwidowało odwieczny problem: kto zje ostatni kawałek:)

Po pierwszym  tygodniu szkoły stwierdzam, że mam bardzo miłą klasę i szkoda tylko, że na przeszkodzie stoi mój ograniczony angielski, ale liczę na to, że szybko nauczę się portugalskiego. Hehe, a ostatnio odbyłam swoją pierwszą rozmowę w obcym języku to był dopiero wyczyn, ale ostatecznie się dogadałyśmy. Opanowałam nawet wysyłanie SMSów po angielsku, także nie jest źle. Jutro wyruszam do szkoły i zastanawiam się, czy każą mi pisać testy na poszczególnych przedmiotach. Liczę na to,że nie, bo jedyną odpowiedzią jaką udzielę prawidłowo będzie zapewne moje imię i nazwisko.

Apropo nazwiska, nie podejrzewałam Brazylijczyków o to, że będą mieć taką trudność z wypowiedzeniem go:)



piątek, 19 sierpnia 2011

Zima (?)

Chyba w końcu dopadła mnie Brazylijska zima, bo od wczoraj pada cały czas i grzmi gdzieniegdzie. Jeśli chodzi o temperaturę to poniżej 20. Czyli czuję się jak w trakcie tegorocznego lata w Polsce:)
W ogóle dzisiaj zakończył się mój pierwszy tydzień w szkole. Podsumowując: nie rozumiem za bardzo nic, pomijając moment, w którym nauczyciele się przedstawiają. Lekcje spędzam myśląc o niebieskich migdałach, ewentualnie spoglądając za okno lub oglądając jakieś dzieła tutejszych uczniów, którzy tworzą na swych ławkach, bądź ci bardziej ambitni, w zeszytach; ostatecznie uczę się portugalskich słówek.
Wczoraj spędziłam miłe popołudnie z Anną z Dani, to była dopiero próba mojego angielskiego, ale chyba nie wyszło najgorzej, bo gadałyśmy przez 4 godziny. Doszyłyśmy do wniosku, że nasze kluby Rotary są nie zorganizowane, a szkoły strasznie różnią się od tych w naszych krajach. Po za tym Dania ma bardzo skomplikowany system oceniania. Nie mówiąc o tym, że w Brazylii mają oceny od 1 do 10:)
W weekend czekają mnie Cataracas do Iguacu, jeśli pogoda dopisze.
Tymczasem idę do kina z koleżankami z klasy, na Harrego Pottera, mam tylko nadzieję na wersję angielską:P


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Szkoła

Zwlekłam się z łóżka o 6.30, co było baardzo skomplikowaną czynnością. Słyszałam tylko jak Bruna wyłącza budzik mrucząc coś pod nosem. Zresztą ma ten sam wkurzający dzwonek co ja, ach niech żyją samsungi!
Śniadanie w postaci kawałka ciasta, które wczoraj upiekła Silvia, coś ala nasza babka piaskowa.  I czas do szkoły! Niestety ja i Bruna chodzimy do różnych szkół, ale Bruna mnie tam zaprowadziła. Jakiś gościu, nie wiem do końca kim był, coś jak nasz portrier może. Zawołał jakiegoś chłopaka i kazał mu mnie wprowadzić do klasy. Biedny on musiał się później cały czas męczyć ze mną, moim angielskim i moją nikłą chęcią do rozmowy. Ogólnie dobrze, że wcześniej rozmawiałam z ludźmi. którzy byli w Brazylii, bo nie przeżyłam takiego szoku. Nauczyciel wchodzi, zero reakcji. Dwie godziny historii, nauczyciel chyba mówił ciekawie, bo większość go słuchała. Potem dwie godziny chemii, gdzie już totalnie nikt nie słuchał, ponoć było jakieś powtórzenie o hydrolizie soli, czy coś. I wszystkie zadania ona sama robiła na tablicy. A ludzie gadali, śmiali się i robili wszystko oprócz nauki. A już szczytem było jak w drugiej ławce siedziała jakaś parka i się całowała! Potem fizyka, nauczyciel był ojcem tego chłopaka, który ze mną siedział. Ale przynajmniej umiał mówić po angielsku, to się tam pytał czy Curie i Kopernik są też sławni w Polsce. I to była chyba jedyna lekcja, gdzie rozumiała dość dużo. Potem portugalski, z którego musiałam wyjść wcześniej, bo Bruna kończy lekcje o 12 a ja o 13 i potem nie miałby mnie kto odebrać. Ogólnie dzień w szkole udany było tam parę osób, które kojarzyłam z Interactu. Zobaczymy jak to jutro będzie.

Zapomniałam dodać, że ostatnio widziałam się z dziewczyną z Danii, która jest naprawdę miła i fajnie się nam rozmawiało. Poszłabym z nią gdzieś, ale na razie się nie orientuje, gdzie tu w ogóle można iść.

Oczywiście moje lekcje zaczynają się o 7.15, także już o 7.20 byłam w szkole, kolo 7.30 przyszedł nauczyciel:) Ach, ta Brazylia... W ogóle nie sprawdzają obecność i uczniowie sobie wychodzą kiedy chcą. Potem odkryłam, że po  prostu idą się wody napić do łazienki. Jest tylko jedna przerwa po 4 lekcjach, a tak to nauczyciele przychodzą do klas. Ale jaka oszczędność czasu! Już o 12 byłam pod koniec 6 lekcji. A podobało mi się też jak w czasie portugalskiego jeden chłopak podszedł do drugiego i zaczął mu fizykę tłumaczyć. I oczywiście nikt z tego problemów nie robił. Już widzę co by się w Polsce działo... Nie mam pojęcia jaki mamy plan lekcji,a i dziwne jest to, że niektórzy chodzą w mundurkach inni nie. A jak się zapytałam dlaczego to powiedzieli mi, że niektórym się nie chce rano szukać ubrania to przychodzą w mundurkach. Jakby u nas było takie coś to nikt by mundurka nie założył. I obowiązują długie spodnie, ponoć bo jedna dziewczyna miała krótką sukienkę. Te szkoły są bardzo małe, tylko 3 klasy i to jeszcze w dwóch budynkach. Ja jestem w 2. Wszyscy się mnie pytali, czy wybierałam sobie szkołę na co ja odpowiadałam, że nie. A oni,że to dobrze, bo ona jest najlepsza i trzeba się dużo uczyć, w związku z czym jest najgorsza. Niby narzekają, a przecież sami się tam pchali. Niestety jestem jedynym wymieńcem tam. W połowie lekcji przyszła dyrektorka i przedstawiła mnie klasie, po czym przeprosiła, że nie uczą w języku angielskim:) Ale całkiem miła, młoda kobieta i co najważniejsze mówi po angielsku, to wystarczy:)

niedziela, 14 sierpnia 2011

Oi!

Pierwszy brazylijski weekend mam już prawie za sobą. Wczoraj załapałam się na zebranie Interactu i chyba mimowolnie zostałam zgłoszona do udziału, ale nie narzekam, bo jest tam pełno młodych ludzi, którzy rozmawiają po angielsku! A jak ktoś mówi po angielsku to od razu ma +50 do naszej znajomości:)

I już nie wiem kto to mi powiedział, że Brazylijczycy nie mówią po angielsku. Co nie jest prawdą, bo wczoraj poznałam dużo młodych ludzi i 80% mówi dobrze w tym języku.

Załapałam się na imprezę nad basenem!!! To było całkiem pouczające wydarzenie, nie powiem:) W każdym razie koło 1 już wszyscy byli w stanie ze mną rozmawiać, nawet jeśli wcześniej deklarowali: " I don't speak English". Hehe i tak nic nie przebije tego jak siedzialam na poczatku i sie nie odzywałam, bo nie dość , że nic nie rozumiem to potrafię przeprowadzić tylko jeden dialog: Oi, tudo bem? - Ola, tudo bem, e vose?,na szczęscie na początek chyba wystarczyło, bo w pewnym momencie dwóch chłopaków zaczyna się śmiać, ja tylko zrozumiałam Polonesa, a potem nagle zaczynają nawijać do mnie po angielsku, że myśleli, że się nie odzywam, bo jestem nieśmiała. A teraz odkryli, że po prostu nic nie rozumiem:) No i potem już zdecydowanie miałam z kim rozmawiać, bo się dwóch takich znalazło co jakiś kurs angielkiego skończyli i  teraz chcą Practise their English, nie wiem tylko, czemu ze mną jak moje slownictwo jest bardzo ubogie...
W ogóle poznałam muzułmanina, który zaraz na wstępie powiedział, że nie jest terrorystą:) Wtedy też mi się śmiać chciało.

Ale ogólnie tak czy inaczej wszyscy są bardzo mili. A już najbardziej spodobało mi się jak powiedzieli, że Brazylia to najlepszy wybór jakiego mogłam dokonać:)  Kolega jednego z nich wyjechał do Kielc na wymianę. Ogólnie wszyscy wiedzą, gdzie leży Polska i tylko jedna osoba się pytała, czy była w Związku Radzieckim.

Dzisiaj w Brazylii obchodzą Dzień Ojca, więc był grill. Grill, jak grill, ale potem sąsiadka przyniosła mus z marakui!!! Chyba najsmaczniejsza rzecz jaką tu jadłam, tylko bardzo słodka. A i piłam Guaranę, takie coś gazowanego, spotykanego tylko w Brazylii( bo ten owoc rośnie tylko w Amazonii), ale naprawdę pyszne!

A i byłam dziś w Paragwaju!!! Totalnie różny od Brazylii. Przekraczasz granice i od razu robi się brudno i wszędzie walają się śmieci. Ludzi chodzą środkiem drogi i próbują ci wcisnąć dosłownie wszystko. I nauczyłam się jednego: nigdy nie patrz takiemu sprzedawcy w oczy, bo inaczej się od niego nie odpędzisz:)
Ogólnie język inny, ale rozumieją portugalski i dużo taniej niż w Brazylii.

Jutro idę do szkoły! I nie mogę przeżyć tylko jednego, czemu lekce zaczynają się o 7.15?! Wiem, że potem tu jest  ciepło, ale bez przesady. Kończyć będę o 13. Ciekawe było jak na spotkaniu Interactu padła nazwa mojej szkoły i wszyscy od razu zrobili wielkie oczy i stwierdzili, że będzie ciężko. Wolę nie wiedzieć o co im chodziło:)

Zastanawiam się też gdzie jest mój Klub Rotary? Chyba powinni dać znak, że żyją i że się cieszą,  że szczęśliwie tu dotarłam. Chyba, że się nie cieszą, to inna sprawa:) ale mundurek powinni mi mimo wszystko jakoś dostarczyć, bo jak pójdę bez to od razu będę się w oczy rzucać. A jeszcze tego brakowało, wystarczy, że mój portugalski nie istnieje:)

piątek, 12 sierpnia 2011

Początek

Ekchm... Pod namową kilku osób zdecydowałam się w końcu na prowadzenie bloga. A może to z nudów? Tak, tak wiem, że na wymianie nie da się nudzić, ale jak się jest tu dopiero drugi dzień, a jedyna osoba w twoim otoczeniu mówiąca po angielsku chodzi dwa razy dziennie do szkoły, to widocznie można:)

Ale zacznijmy może od początku:) Pewnego dnia dostałam się do pewnego liceum. Zainteresowana weszłam sobie na stronę internetową tegoż liceum i znalazłam wzmiankę o wymianach międzynarodowych, Jakiś chłopak dość ciekawie opisywał swoją roczną przygodę we Włoszech. Zaczęłam więc zgłębiać temat. I odkryłam, że co roku kilkoro uczniów z tej szkoły wyjeżdża na rok za granicę. Gdzie? Do Niemiec, Włoch, Francji i... USA, Meksyku , Brazylii:)
Jako, ze miewam dziwne pomysły odrzuciła, trzy pierwsze pozycje bo w sumie do Europy zawsze można pojechać. No dobra w sumie zastanawiałam się trochę nad Francją, ale szybko mi przeszło:) Więc tak Stany... Ale jako, że zawsze lubiłam być oryginalna stwierdziłam, że w USA właściwie interesuje mnie tylko język i Nowy Jork może, a do Nowego Jorku to raczej nie trafię, zresztą wszyscy chcieli jechać do Stanów więc w końcu z nich zrezygnowałam. Meksyk? Tak!!! Ale oczywiście nie, w tym roku z krakowskiego Klubu do Meksyku nie wysyłają... No i w ten oto sposób została Brazylia:). A był jeszcze Tajwan, ale do Chinczyków nigdy mnie jakoś specjalnie nie ciągło:)
Ok, wspomniała coś o Klubie. Otóż moja wymiana odbywa się za pośrednictwem Rotary International. Moim sponsorującym klubem jest krakowski Klub Rotary a goszczącym RC Foz do Iguacu Tres Frontaries.

Pominę załatwianie wizy, bo to nudne, chociaż konsul był bardzo miły, szczególnie gdy kaleczył polski:)

Ok, więc dnia 9 sierpnia 2011 roku o godzinie 17.00 wsiadłam wraz z towarzyszką mojej podróży o takim samym wdzięcznym imieniu jak moje, Martą do samolotu lecącego w stronę do Monachium . Po jakże długiej podróży trwającej godzinę:P byłyśmy w Niemczech w 20 minut przeszłyśmy kontrolę i znalazłyśmy gate. Więc trzy godziny czekania.....
I w końcu najdłuższy lot trwający coś koło 12 godzin do Sao Paulo. W nocy. Więc chciałyśmy spać. Ale nie bo o 12 zaserwowano nam kolację:
Pasta or turkey?
Pasta or...?
eee....chicken?
Bardzo inteligentna rozmowa ze stewardesą, która chyba myślała, ze nie zrozumiałyśmy,a my po prostu nie dosłyszałyśmy:D
Załóżmy, że jestem już w Sao Paulo, bo sam lot był przyjemny, w miarę. I ładne widoczki:) Tam dwie godziny czasu na przesiadkę do Foz do Iguacu, które spędziłam stojąc w kolejce do odprawy, odbierając bagaże i idąc z nimi do drugiego terminalu, pierwszego w sensie^^ I znowu check-in. W każdym razie zdążyłam i po krótkiej podróży wylądowałam w miejscu docelowym:) Na lotnisku odnalazłam swoje bagaże (hurra!) . I wpadłam w objęcia Bruny i jej rodziców, z którymi spędzę kolejne 3, 4 (?) miesiące:)
Przetransporotowali mnie do domu, Bruna wskazała pokój i rodzice zniknęli w pracy:) Reasumując i tak tylko Bruna mówi po angielsku z rodzicami rozmawiam na migi plus tata zna trochę angielski, myślę, że tak jak ja niemiecki, czyli bardzo trochę:)
Ale jest fajnie, właśnie kończy się zima a tu już 30 stopni^^  Byłam wczoraj w szkole, Coelgio Bertoni, ponoć najlepsza w mieście, od poniedziałku zaczynam naukę od 7.15( oszaleli chyba to środek nocy) do 13.


Cóż za powitanie z siostrą Bruny:) Ale hurra ona też mówi po angielsku:) Jestem bardziej opalona niż oni,a to jest dziwne bo ja jestem blada. Jeszcze rozumiem Brunę, która spędziła rok na Syberii( też sobie miejsce na wyminę wybrała) ale Silvia? Może oni tak mają:)
A dzisiaj jakiś wujek powiedział mi, że wyglądam jak Europejka. Teraz zastanawiam się czy to dobrze, czy nie:)
W sumie myślałam, że będę mieć większy problem z angieskim a tu tylko portugalski jest przeszkodą do niepokonania.
Chociaż,
Oi! Me chamo Marta. Eu sou da Polonia.
Haha i tyle umiem powiedzieć po portugalsku^^
A wczoraj odkryłam,że Brazylijczycy lubią polskie ptasie mleczko:)
A i w weekend mamy jechać nad wodospady! Hurra!!!
Ale się rozpisałam...To chyba najdłuższy post w moim życiu.

Ps. Tu też mają wróbelki!!! I ciekawe czemu wszyscy ciągle mówią do mnie po portugalsku jakbym ich rozumiała i jeszcze odpowiedzi oczekują:D Uwielbiam ich!!!
A i Foz jest w Paranie przy granicy z Paragwajem, dzieli ich most:) I gdzieś niedaleko jest też Argentyna, ponoć. Może mnie kiedyś tam zabiorą:)