Dzisiaj normalnie padłam z wrażenia. Bo idę do mojej szkoły portugalskiego, a właściwie angielskiego po ćwiczenia, które miał mi skserować nauczyciel. No i powiem szczerze spodziewałam się byle jakich, czarno-białych kopii więc możecie sobie tylko wyobrazić moje zdziwienie, gdy dostałam do ręki KOLOROWE, idealne kopie, ładnie spięte razem wraz z PŁYTĄ, żebym sobie mogła posłuchać portugalskiej wymowy ( bo mam jej za mało na miejscu xD) i zrobić wszystkie ćwiczenia. Ogólnie byłam mile zaskoczona.
Anna dzisiaj odnalazła krem z filtrem 98 także jak widać tutaj wszystko jest możliwe. Dla kontrastu później zauważyła taki z filtrem 2:) Właściwie to byłyśmy w galerii i jadłyśmy taki pyszny mrożony jogurt, do którego wybierasz sobie trzy składniki. Pomijając cenę ( 9 reais) to był naprawdę dobry.
Mój oczywiście z M&Ms :) Aporpo tu mają M&Ms z białą czekoladą! Sa naprawdę dobre, bo oczywiście nie omieszkałam kupić. W ogóle mają tu mnóstwo dobrych słodyczy. Milion rodzajów hallsów, ja kupiłam dzisiaj marakuja z czekoladą i arbuz z czekoladą. A niektóre pomadki robią sami i można kupić na miejscu, na przykład takie truskawki w czekoladzie. MMmmmm mniam:) A kiedyś jadłam takie szaszłyki z truskawek w czekoladzie, też dobre.
O proszę cukierki na sztuki. Ale za nimi nie przepadam:) |
-Fala portugues?
-Nao.
-Por que?
No pewnie dlatego, żeby ci na złość zrobić. Oni mnie naprawdę czasem rozbrajają tak, że nie wiem co powiedzieć. Ale i tak umarłam prawie ze śmiechu jak jeden drugiemu tłumaczył na angielski pytanie czy przyjdę na imprezę.I w końcu odpowiedziałam zanim się zapytał, bo nie chciałam patrzyć jak się biedny chłopak męczy:)
No i poszłam na imprezę. Z moją blond koleżanką Anną. Więc było ciekawie, naprawdę. Ale wszyscy wrócili zadowoleni, cali i zdrowi, więc nie było tak źle. Poza tym dowiedziałam się, że jestem really nice i że wszyscy mnie lubią xD Koniecznie trzeba to powtórzyć. Chociaż ja nie wnikam jak dla niektórych skończyło się pływanie w basenie przy 15 stopniach i w deszczu. Bo oczywiście lało:)
Następnego dnia zabrano nas( mnie i Annę, która spała u mnie) na krajoznawczą wycieczkę po okolicy. Więc odwiedziłyśmy Marco das Tres Fronteiras , czyli miejsce gdzie stykają się ze sobą granice Brazylii, Paragwaju i Argentyny. W sumie nic ciekawego jeszcze to wszystko oddzielają rzeki Iguacu i Parana, ale fajnie, że tam poszłyśmy:) Kupiłam przy okazji kartki. I właśnie wtedy odkryłam, że Rotary w Brazylii jest dosłownie WSZĘDZIE.
Potem wróciłyśmy na lunch do domu ( lasagna, wersja z kurczakiem, dlaczego nie:)) I kontynuowałyśmy wycieczkę, lecz jak na złość większość miejsc była wtedy zamknięta. Ale...
Uśmiechnięty Budda:) |
Więc pooglądałyśmy tych ich bogów. A potem udałyśmy się zobaczyć....
Tak! Plażę! Bo wyszło na to, ze nawet Foz ma swoją plażę. No w końcu Brazylia słynie ze wspaniałych plaż:)
W ogóle ostatnio odnoszę wrażenie, ze w Foz jest dużo dziwnych rzeczy. Milion różnego rodzaju szkół ( łącznie z francuską i libijską) kościołów różnych religii, największa w Brazylii ( i druga na świecie) zapora wodna Itaipu, co właśnie wyczytałam znaczy śpiew kamieni.
Właśnie usiłuję sobie przypomnieć, co robiłam w poniedziałek i nie pamiętam:P No na pewno byłam w szkole, Bruny nie było, bo pisała jakieś testy na studia w innym mieście.
Taa, a we wtorek zrobiliśmy urodzinową imprezę- niespodziankę dla Leticii, bo obchodziła swoje 16 urodziny:) I było naprawdę fajnie. Grałam w kalambury po portugalsku, brałam udział w karaoke, czego nie skomentuje:) Ale było dobre ciasto oczywiście z tą ichniejszą czekoladą i dużooooo "cukierków"
brigadeiro. Jeśli o nie chodzi to mi szczególnie do gustu przypadły kokosowe, tylko strasznie słodkie były.
Brigadeiros <3 |
Ale i tak mnie najbardziej rozwala jak ktoś do mnie mówi i ja nie rozumiem to ten mi tłumaczy na angielski wszystkie słowa oprócz tego, którego nie zrozumiałam:) często się tak zdarza.
Całą środę spędziłam z moją drugą host mamą, bo musiałyśmy iść na policję i zalegalizować mój pobyt tutaj. Ja nie wiem czego się oni po mnie spodziewają, ale pobrali mi odciski wszystkich palców u rąk:)
No i poznałam chłopaka z Meksyku! Za dużo sobie nie pogadaliśmy, ale dowiedziałam się, że chodzi do jeszcze innej szkoły, więc w tym roku wymieńcy w Foz wyjątkowo są w różnych szkołach:)
I na koniec mojej przydługiej notki mały apel. Jeśli kiedykolwiek wyjedziecie za granicę i założycie rodzinę uczcie swoje dzieci polskiego! Dlatego, że ja poznałam dwie osoby, których CAŁA rodzina była z Polski, a one urodziły się już w Brazylii i jedna z nich nie mówi po polsku nic, a druga ( moja host mama:)) zna tylko kilka słów typu: dzień dobry, do widzenia, mleko, ziemniaki i czy pan zdrów ( tu myślałam, że się zacznę śmiać, ale się powstrzymałam, bo kto teraz tak mówi?:)) Ale pomijając to, to pamiętajcie, że nigdy nie wiadomo, co się może przydać, nawet taki język polski, żeby sobie ze mną normalnie pogadać, a nie na migi:)
No poza tym Ivone była kiedyś w Polsce i spytała się mnie, czy mam muzykę polską tutaj. No w sumie mam, ale nie wiem o co jej chodziło: o Chopina czy co? Bo z tym może być problem:) No nic przekonamy się w listopadzie, albo grudniu jak już zmienię rodzinę.
No cóż, jakbym nie znała Dunki i Niemki to bym była zadowolona ze swojego portugalskiego, bo zaczynam coraz więc rozumieć i czasem też coś powiem:) No ale cóż, niestety je znam i słyszę jak mówią:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz