piątek, 9 września 2011

Miesiąc!

Dzisiaj mija miesiąc odkąd przybyłam do Brazylii:)
I co?
I nic.
Za to zostałam cichą wielbicielką smażonych bananów, guarany i pao de queija( takich bułek z serem żółtym, nie wiem jak to do końca nazwać).
O portugalskim lepiej nie mówmy, chociaż odkąd mam lekcje jest coraz lepiej. Także osobiście uważam, że rokuję jakieś szanse na przyszłość:)
Pojawia się możliwość wyjazdu z Interactem gdzieś, więc pewnie się wybiorę. Gdzieś, czyli w obrębie naszego dystryktu, nie za daleko, ale zawsze to inne miasto.
W ogóle od 29 września mamy mieć orientation camp w Foz, także jest dobrze:) Poznamy się w końcu wszyscy:)

W szkole nic ciekawego, poza tym, że nauczyciel matematyki oświecił mnie, że mam w klasie Jacoba( że niby tego za Zmierzchu) a w innej jest Harry Potter. To nic , że blondyn. W sumie blondyn w Brazylii, dziwne trochę. Osobiście uważam, że ten nauczyciel powinien ograniczyć oglądanie telewizję. Ale i tak go lubię:) Chociaż muszę przyznać, że brakuje mi tego dreszczyku emocji przy oddawaniu sprawdzianów z matematyki. Tu pozdrawiam moją klasę, sprawdzian z planimetrii był, czy jeszcze nie?:)

W ogóle wyrabiam sobie zły nawyk, bo ostatnimi czasy sypiam popołudniu. Ale cóż, lepsze to niż spanie na chemii, co uczyniłam ostatnio, jak klasa pisała sprawdzian z tegoż przedmiotu, a ja byłam wybitnie śpiąca, natomiast na zewnątrz panowała wyjątkowo przygnębiająca pogoda. Ale fajne, długaśnie zdanie mi wszyło!:D Jeszcze się trzeba tylko sensu tam doszukać:)

A w ogóle, po przeszło trzech tygodniach w szkole zorientowałam się, że w jednym roczniku mamy dwie klasy, co nam daje 6 klas w szkole, a nie jak cały czas twierdziłam tylko trzy. No cóż, człowiek całe życie się uczy:) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz