poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Szkoła

Zwlekłam się z łóżka o 6.30, co było baardzo skomplikowaną czynnością. Słyszałam tylko jak Bruna wyłącza budzik mrucząc coś pod nosem. Zresztą ma ten sam wkurzający dzwonek co ja, ach niech żyją samsungi!
Śniadanie w postaci kawałka ciasta, które wczoraj upiekła Silvia, coś ala nasza babka piaskowa.  I czas do szkoły! Niestety ja i Bruna chodzimy do różnych szkół, ale Bruna mnie tam zaprowadziła. Jakiś gościu, nie wiem do końca kim był, coś jak nasz portrier może. Zawołał jakiegoś chłopaka i kazał mu mnie wprowadzić do klasy. Biedny on musiał się później cały czas męczyć ze mną, moim angielskim i moją nikłą chęcią do rozmowy. Ogólnie dobrze, że wcześniej rozmawiałam z ludźmi. którzy byli w Brazylii, bo nie przeżyłam takiego szoku. Nauczyciel wchodzi, zero reakcji. Dwie godziny historii, nauczyciel chyba mówił ciekawie, bo większość go słuchała. Potem dwie godziny chemii, gdzie już totalnie nikt nie słuchał, ponoć było jakieś powtórzenie o hydrolizie soli, czy coś. I wszystkie zadania ona sama robiła na tablicy. A ludzie gadali, śmiali się i robili wszystko oprócz nauki. A już szczytem było jak w drugiej ławce siedziała jakaś parka i się całowała! Potem fizyka, nauczyciel był ojcem tego chłopaka, który ze mną siedział. Ale przynajmniej umiał mówić po angielsku, to się tam pytał czy Curie i Kopernik są też sławni w Polsce. I to była chyba jedyna lekcja, gdzie rozumiała dość dużo. Potem portugalski, z którego musiałam wyjść wcześniej, bo Bruna kończy lekcje o 12 a ja o 13 i potem nie miałby mnie kto odebrać. Ogólnie dzień w szkole udany było tam parę osób, które kojarzyłam z Interactu. Zobaczymy jak to jutro będzie.

Zapomniałam dodać, że ostatnio widziałam się z dziewczyną z Danii, która jest naprawdę miła i fajnie się nam rozmawiało. Poszłabym z nią gdzieś, ale na razie się nie orientuje, gdzie tu w ogóle można iść.

Oczywiście moje lekcje zaczynają się o 7.15, także już o 7.20 byłam w szkole, kolo 7.30 przyszedł nauczyciel:) Ach, ta Brazylia... W ogóle nie sprawdzają obecność i uczniowie sobie wychodzą kiedy chcą. Potem odkryłam, że po  prostu idą się wody napić do łazienki. Jest tylko jedna przerwa po 4 lekcjach, a tak to nauczyciele przychodzą do klas. Ale jaka oszczędność czasu! Już o 12 byłam pod koniec 6 lekcji. A podobało mi się też jak w czasie portugalskiego jeden chłopak podszedł do drugiego i zaczął mu fizykę tłumaczyć. I oczywiście nikt z tego problemów nie robił. Już widzę co by się w Polsce działo... Nie mam pojęcia jaki mamy plan lekcji,a i dziwne jest to, że niektórzy chodzą w mundurkach inni nie. A jak się zapytałam dlaczego to powiedzieli mi, że niektórym się nie chce rano szukać ubrania to przychodzą w mundurkach. Jakby u nas było takie coś to nikt by mundurka nie założył. I obowiązują długie spodnie, ponoć bo jedna dziewczyna miała krótką sukienkę. Te szkoły są bardzo małe, tylko 3 klasy i to jeszcze w dwóch budynkach. Ja jestem w 2. Wszyscy się mnie pytali, czy wybierałam sobie szkołę na co ja odpowiadałam, że nie. A oni,że to dobrze, bo ona jest najlepsza i trzeba się dużo uczyć, w związku z czym jest najgorsza. Niby narzekają, a przecież sami się tam pchali. Niestety jestem jedynym wymieńcem tam. W połowie lekcji przyszła dyrektorka i przedstawiła mnie klasie, po czym przeprosiła, że nie uczą w języku angielskim:) Ale całkiem miła, młoda kobieta i co najważniejsze mówi po angielsku, to wystarczy:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz